środa, 6 sierpnia 2014

Smerfne zakładki

Nie chciałabym tej notki nazywać reaktywacja bloga - choć nie powiem, chciałabym na nim częściej coś pokazywać. Może się uda. Niemniej, jak na razie jest to pojedyncza notka, która wiosny nie czyni.

Tak się złożyło, że znajoma zamówiła u mnie  zakładki dla dwóch dziewczynek - jedną ze Smerfetkę, a drugą z Sasetką. Sprawa była dość pilna, dlatego zdjęcia robiłam o jakiejś barbarzyńskiej nocnej porze (dziś zakładki miałam przekazać nowej właścicielce), stąd brak jakichkolwiek zabiegów, żeby jakoś się na blogu prezentowały. Ot, czysty, żywiołowy dokumentalizm, mam nadzieję, że przyzwoitej jakości. Wszystko malowane akrylami na drewnie.

Pierwsza strona pierwszej zakładki - jestem z niej średnio zadowolona, choć uważam, że i tak wyszła nader przyzwoicie. A sztuczne oświetlenie bardzo źle robi nawet matowemu lakierowi, więc słabo widać liście na górze.:(
 
A tu imię nowej właścicielki Sasetki:)
Ze Smerfetki jestem zdecydowanie bardziej zadowolona. Na żywo wyglądała jeszcze lepiej.:)
A po drugiej stronie imię nowej właścicielki.:)