wtorek, 9 stycznia 2018

Idę na insta

Na blogu już od lat nie pojawiła się nowa notka, więc chyba nikogo już tu nie ma, no ale. Raczej żadna kolejna się nie pojawi, ale to nie znaczy, że dałam sobie spokój z kreatywnością. Teraz znacznie więcej rysuję niż działam rękodzielniczo. Blog sobie będzie wisiał na pamiątkę, tymczasem nowe prace będą się pojawiać (i pojawiają się zresztą od roku) na instagramie, naprzemiennie z książkami i świnkami morskimi. Zapraszam do obserwacji :) (link do konta po kliknięciu w obrazek)

https://www.instagram.com/drawing.guinies.books/

niedziela, 10 maja 2015

Pudełko z misiami

Dziś coś innego niż zakładki, czyli pudełeczko, które jakiś czas temu kupiłam w sempiku. Postanowiłam na nim przetestować przyklejanie serwetek na żelazko i przyznam, że ta technika jest naprawdę tak prosta, łatwa i przyjemna, jak mówią. Zrobiłam też przetarcia koloru, choć przyznam, że moja zdolność dorabiania kolorów nie wzrosła jakoś szczególnie od ostatniego czasu.

W pudełku będę trzymała kredki i pewnie pióra ze stalówkami.:)

piątek, 1 maja 2015

Zakładka z sikoreczką

Po dwutygodniowej przerwie wrzucam obiecaną notkę (dla tych wszystkich pięciu osób, które tu zaglądają). Akurat ta zakładka to dekupaż z podmalowaniem, ale ptasie motywy tak mi się spodobały, że myślę o namalowaniu jakiejś (albo kilku). A tymczasem foteczki.

Z tej strony zakładki jestem bardzo zadowolona.
A z tej mniej - widać, jak bardzo nie potrafię dobrać kolorów. Ale cicho, udawajmy, że tak miało być.

piątek, 10 kwietnia 2015

Zakładka podwójnie hermetyczna, czyli to nie jest pikachu

Tym razem wrzucam coś, co namalowałam na specjalne życzenie mojego Lubego. I jest to zakładka. Zaskoczeni?;)

I nie, to, co na niej jest, to nie pikachu. To zergling przebrany za pikachu, z okazji Halloween. Tu mamy pierwszy stopień hermetyczności, bo akurat ten zergling pochodzi z serii fanowskich filmików - a konkretnie z tego odcinka. Natomiast, żeby zrozumieć, o co w tych filmikach chodzi, trzeba grać w StarCrafta.

Drugiej stronie zakładki trochę urwało od trójwymiarowości rysunku, bo w trakcie malowania zepsułam sobie mały pędzelek.:(

Akurat z tego rysunku jestem bardzo zadowolona.^^
Z tej strony zakładki jestem zadowolona zdecydowanie mniej...

piątek, 3 kwietnia 2015

Jaja sobie robię. Wielkanocne.

Tadam, reaktywacja blogaska po kilku miesiącach uśpienia. Mam w zapasie trochę rękodziełek, więc przez przynajmniej miesiąc notki będą ukazywać się raz w tygodniu. Zaczynamy tematycznie, od pisanek.:)

Pisanki są ze styropianu, więc ich powieżchnia nie jest równa, ale jakoś mi to nie przeszkadza. Poza tym, jest to moja pierwsza próba dekupażu z użyciem papieru ryżowego i potwierdzam - nie da się tego zepsuć, nawet mnie nie wyszła ani jedna zmarszczka. Trzeba tylko dawać dużo kleju.

Przy okazji zauważyłam, że mój stary, niemiecki lakier błyszczący świetnie się suszy suszarką. W przeciwieństwie do rodzimych produktów Renesansu, który po podsuszeniu przestaje co prawda być mokry, ale ciągle się klei.

No więc takie dwie styropianowe pisanki zrobiłam:

Jajko mniejsze - lewy profil
...i prawy profil
Jajko większe en face
...i z korzystniejszego profilu.
A na koniec oba jajka razem.:)
A skoro już w temacie jajek jesteśmy, to chciałabym Wam wszystkim życzyć smacznego jajka!:)

niedziela, 16 listopada 2014

Takie tam puchy

Od trzech miesięcy nic absolutnie się tu nie działo, ale teraz mam nadzieję (choć nie obiecuję), że się to zmieni. Na zachętę zrobione na chybcika jakieś dwa tygodnie temu puszki. Lubię trzymać drobne rzeczy w puszkach po orzeszkach (i innych podobnych), ale trochę wkurzają mnie orzeszki na puszcze, kiedy w puszce już ich nie ma. W kolejce do oklejenia czeka jeszcze jedna, ale jako że trzymam w niej amunicję do pióra, ciągle poszukuję odpowiedniej serwetki.

A poza tym oklejanie obłych powierzchni to zUo.


środa, 6 sierpnia 2014

Smerfne zakładki

Nie chciałabym tej notki nazywać reaktywacja bloga - choć nie powiem, chciałabym na nim częściej coś pokazywać. Może się uda. Niemniej, jak na razie jest to pojedyncza notka, która wiosny nie czyni.

Tak się złożyło, że znajoma zamówiła u mnie  zakładki dla dwóch dziewczynek - jedną ze Smerfetkę, a drugą z Sasetką. Sprawa była dość pilna, dlatego zdjęcia robiłam o jakiejś barbarzyńskiej nocnej porze (dziś zakładki miałam przekazać nowej właścicielce), stąd brak jakichkolwiek zabiegów, żeby jakoś się na blogu prezentowały. Ot, czysty, żywiołowy dokumentalizm, mam nadzieję, że przyzwoitej jakości. Wszystko malowane akrylami na drewnie.

Pierwsza strona pierwszej zakładki - jestem z niej średnio zadowolona, choć uważam, że i tak wyszła nader przyzwoicie. A sztuczne oświetlenie bardzo źle robi nawet matowemu lakierowi, więc słabo widać liście na górze.:(
 
A tu imię nowej właścicielki Sasetki:)
Ze Smerfetki jestem zdecydowanie bardziej zadowolona. Na żywo wyglądała jeszcze lepiej.:)
A po drugiej stronie imię nowej właścicielki.:)